„Nie ma róży bez kolców” - to pojęcie znane od dawna. Hodowcy prześcigają się zatem w modyfikacji odmian i chcą wprowadzić róże pozbawione „igiełek”. Okazuje się, że liczba i wielkość kolców jest bardzo zmienna i zależy od pory roku, światła i temperatury.
Róże - wielka pasja Kasi i Marcina!
Każda kobieta kocha kwiaty i lubi je otrzymywać. W dzisiejszym artykule skupię się na „królowej kwiatów” czyli róży. Gatunek ten fascynuje wszystkich od tysięcy lat. Już bowiem w czasach antycznych na wyspie Rodos płacono srebrnymi monetami, na których wytłoczony był wizerunek róży, a olejek różany do tej pory jest cennym surowcem wykorzystywanym do wyrobu perfum i kosmetyków. Dzięki staraniom wielu hodowców do naszych ogrodów i obiektów pod osłonami trafiają coraz ciekawsze odmiany o pięknym zapachu, kolorze i innych walorach dekoracyjnych. Pasjonatami i jednocześnie producentami róż są Katarzyna i Marcin Hendrysiakowie z Wojciechówki (powiat kaliski).
Rodzice pana Marcina zajmowali się ogrodnictwem.
- Pierwsze szklarnie powstały w 1973 roku. Moi rodzice na powierzchni 2000 m2 uprawiali pomidory i goździki, a od 1982 roku róże. Tych szklarni już nie mamy, wszystko zostało zmodernizowane. Obecnie skupiliśmy się tylko na jednym gatunku i na powierzchni 1,20 ha prowadzimy całoroczną uprawę róż. Posiadamy nowoczesne, wysokie szklarnie - 5-metrowe i jedną 5,5-metrową. Za kontrolę klimatu w obiektach odpowiada komputer klimatyczny. Obiekty wyposażone są w górne kurtyny cieniująco-termoizolacyjne ograniczające straty ciepła. Jest nawadnianie, a rośliny dokarmiane są dwutlenkiem węgla. Mamy nowy piec z odpylaczami, a dwa lata temu zakupiliśmy sortownicę do róż - opowiadają.
W gospodarstwie znajdują się zbiorniki na wodę deszczową, która zdaniem producenta jest bardzo dobra dla roślin, ponieważ jest najczystsza. Budowa nowoczesnych szklarni i systematyczna modernizacja gospodarstwa rodziców ugruntowała pozycję Katarzyny i Marcina Hendrysiaków na rynku kwiatowym. Jak podkreślają, dzięki funduszom unijnym mogli zmodernizować swoje obiekty. Róże w szklarniach uprawiane są na wełnie mineralnej - na rynnach.
- Część sadzonek robimy sami, a część kupujemy od sprawdzonego hodowcy z okolic Częstochowy i wymieniamy co 4-5 lat. Dużą wagę przywiązujemy do jakości sadzonek. Trzeba zaznaczyć, że od momentu wysadzenia trzeba poczekać 4 miesiące na pierwsze kwiaty, które na początku nie są tak ładne. Nie zawsze nowości sprawdzają się i czasami można się rozczarować. Dlatego staramy się wybierać odmiany znane. Chociaż trendy i upodobania klienta są zmienne, czasami wręcz nieprzewidywalne - twierdzi pan Marcin.
Przez wiele lat w Polsce producenci uprawiali w większości odmiany o czerwonych kwiatach. Panowało bowiem przekonanie, że ten kolor lepiej pozwala wyrazić uczucia oraz podkreśla podniosły charakter danej chwili.
Znane odmiany, jak Mercedes, First Red czy później Red Berlin i Grand Prix sprzyjały mocnej pozycji tej grupy róż. Ostatnimi czasy widać zmiany w upodobaniach klientów i na rynku cieszą się powodzeniem róże o kwiatach żółtych, pomarańczowych, łososiowych czy różowych. Wiedzą o tym również moi rozmówcy, którzy starają się podążać za modą.
Gdy posiadaliśmy mniejsze gospodarstwo, mieliśmy problemy ze sprzedażą. Obecnie w obiektach uprawiamy 40 odmian róż i nie mamy problemów ze sprzedażą kwiatów, a są czasami momenty że ich wręcz brakuje
W asortymencie uprawianych w gospodarstwie róż przeważają odmiany o czerwonych lub bordowych kwiatach. Stanowią one około 50% produkcji. Wśród wielu odmian na uwagę zasługują: Prestige, Marryme i Red Naomi. Pani Kasia polubiła nową odmianę o nazwie Celina, która ma piękny pistacjowy duży pąk, grubą łodygę i duże, zielone liście. - Mamy swoją hurtownię kwiatów, 4 samochody chłodnie, które rozwożą towar po kwiaciarniach oraz na rynek hurtowy do Wrocławia - mówi. Zaznacza, że w okresie zimowym brakuje polskiej róży i jeśli się ją produkuje, to w głównej mierze żeby zatrzymać klienta. W handlu silną konkurencję stanowią róże sprowadzane z Afryki lub Ameryki Południowej.
Produkcja w okresie zimowym jest w naszym kraju bardzo kosztowna i często nieopłacalna.
Zwłaszcza, że plon zimowy jest znacznie mniejszy niż w pozostałych okresach roku, dodatkowo uprawa całoroczna wymaga specjalnie dobranych odmian. - Na ten okres nie jest to opłacalna produkcja ze względu na wysokie koszty ogrzewania oraz brak odpowiedniej ilości światła. Przymierzamy się do doświetlania, ale na razie kalkulujemy. Sentyment do róż pozostał i tak po rodzicach kontynuujemy tę uprawę - stwierdzają.
„Nie ma róży bez kolców” - to pojęcie znane od dawna.
Hodowcy prześcigają się zatem w modyfikacji odmian i chcą wprowadzić róże pozbawione „igiełek”. Okazuje się, że liczba i wielkość kolców jest bardzo zmienna i zależy od pory roku, światła i temperatury. Najchętniej wszyscy chcieliby pozbawić róży jej naturalnej „ broni”.
Czy da się to zrobić? Czas pokaże. Stosowana w gospodarstwie technologia uprawy róż na rynnach spowodowała, że nie ma takich problemów z chorobami odglebowymi jak w tradycyjnych uprawach w glebie. Na pytanie, czy w ubiegłym sezonie producenci mieli jakieś problemy z patogenami, odpowiadają: Z powodu bardzo wysokich temperatur wystąpiły problemy ze szkodnikami. W głównej mierze z wciornastkami i przędziorkami. Preparaty były nieskuteczne w walce z nimi. W związku z tym zdecydowaliśmy się na biologiczną ochronę roślin, która polega na wykorzystaniu organizmów pożytecznych oraz produktów ich metabolizmu w celu zwalczania agrofagów.
Katarzyna i Marcin Hendrysiakowie w 2015 roku zostali finalistami krajowego konkursu Wzorowy Ogrodnik w kategorii rośliny ozdobne pod osłonami. Konkurs, który odbywa się w Gołuchowie pod patronatem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Prezesa Agencji Rynku Rolnego, ma swoje szczytne założenie. Celem jego jest wytypowanie i promocja ogrodników - producentów i ich gospodarstw, których osiągnięcia, poziom produkcji oraz postawa osobista zasługują na wyróżnienie. Konkurs ma służyć promowaniu zarówno dobrego wizerunku polskiego ogrodnictwa w kraju i zagranicą, jak i wysokiej jakości produktów rodzimych.
Państwo Hendrysiakowie lubią to, co robią i jak twierdzą, wyjeżdżając na wakacje - wypoczywają trzy dni, ale potem już chętnie wróciliby do swoich róż, które po prostu kochają i nie wyobrażają sobie bez nich życia!