Logo - Wieści dla domu

Zaktualizuj swoją przeglądarkę
Internet Explorer 8 lub zmień na inną!

Nasza strona nie obsługuje tak starej przeglądarki jak Internet Explorer 8. Na naszej stronie zastosowano nowatorskie rozwiązania, których przeglądarka IE8 nie obsługuje, bo... jest STARA :)
Zalecamy zmianę przeglądarki na inną.
Pozdrawiamy, Ekipa Wieści dla Domu i Hotka!

logo Hotblog
Teresa Trefler

W Henrykowie Lubańskim na Dolnym Śląsku rośnie najstarsze w Polsce drzewo – cis pospolity. Jego wiek ocenia się na 1300 lat. To w jego cieniu od dwudziestu lat stanowisko sołtysa piastuje Teresa Trefler, która skutecznie wykorzystuje popularność henrykowskiego cisa.

Henryków Lubański na Dolnym Śląsku słynie z tego, że ma na swoim terenie najstarsze drzewo w Polsce. Sama wioska też jest wiekowa, bo jej powstanie datuje się na przełom XII i XIII wieku. Od początku istnienia należała do lubańskiego klasztoru Magdalenek, co spowodowało, że nawet w czasie popularnego na tym terenie luteranizmu, wioska pozostawała katolicką i aż do 1937 roku nazywała się Henrykowem Katolickim (po niemiecku Katholisch Hennersdorf). Ta duża, licząca ok. 850 mieszkańców miejscowość, położona jest w romantycznym, pagórkowatym terenie. Stare i nowe gospodarstwa rozrzucone są po prawej i lewej stronie głównej drogi, która wije się malowniczo na odcinku 11 kilometrów.

W centrum wioski dominują dwa obiekty: XVII wieczny kościół p.w. Św. Mikołaja oraz tuż obok, pachnąca nowością, pokaźna, drewniana scena z widownią. Scena, której wielkość budzi przypuszczenie, że odbywać muszą się tutaj liczne i niemałe imprezy plenerowe. I tak też jest, o czym opowiada mi Teresa Trefler – sołtys Henrykowa  Lubańskiego. Ubrana w zwiewną, kolorową sukienkę, z siatkami dojrzałych śliwek i brzoskwiń, wysiada z samochodu w upalne sierpniowe popołudnie, aby spotkać się ze mną w cieniu rozłożystego drzewa przy budynku byłej szkoły podstawowej.

Za mężem do Henrykowa

            Urodziła się 52 lata temu w Wykrotach koło Bolesławca w rodzinie rolników. Z wykształcenia jest technikiem włókiennikiem, ale w zawodzie pracowała zaledwie rok, zanim po wyjściu za mąż zajęła się wychowaniem dwójki synów: Marka i Pawła. Do Henrykowa przyszła w 1983 roku „za mężem” Jerzym, którego rodzice gospodarowali na kilku hektarach roli, gdzie uprawiano wszystkiego po trochu na własny użytek. Młodzi zostali sami na gospodarstwie zaledwie półtora roku po ślubie mojej rozmówczyni. Najpierw zmarła teściowa a zaledwie tydzień po niej teść. Dzisiaj małżonek ma 59 lat, syn Marek - 32, a Paweł - 31. Wszyscy mieszkają pod jednym dachem, choć stan ten nie będzie zapewne trwał zbyt długo, bo synowie są „w stałych rękach”. Zostanie babcią jest jeszcze przed panią Teresą, choć wyobrazić sobie tego momentu za bardzo nie może. Swój dzień musi dzielić między funkcją sołtysa, obowiązkami na własnym gospodarstwie i tym należącym do brata, który uległ niedawno wypadkowi.

Dodaj komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież