Krzysztof Wanga z Nędzerzewa (powiat kaliski) jest innowacyjnym młodym rolnikiem. Tytuł ten za 2014 rok przyznał mu Związek Młodzieży Wiejskiej.
Krzysztof Wanga na 60 hektarach gospodaruje wraz z bratem Jarosławem, z którym stworzył także grupę producencką. Gospodarstwo odziedziczyli po rodzicach. W pracy pomagają im żony: Joanna i Aleksandra. Krzysztof Wanga ma dwie córeczki: 5-letnią Agatkę i 3-letnią Marlenkę. Na polu uprawiane są: marchew, seler, cebula, burak czerwony, kapusta biała i czerwona oraz ziemniaki wczesne. Rolnik, w związku z tym, że produkuje tylko warzywa, chcąc utrzymać ziemię w dobrej jakości, musiał zadbać o płodozmian. Jednak przy produkcji warzyw nie jest to takie proste. Dlatego porozumiał się z innymi rolnikami, którzy sieją zboża. Już od kilku lat po prostu wymieniają się polami. - My warzywa uprawiamy na ich plantacjach, a oni zboża sieją na naszych. Ciężko było do tego przekonać ludzi - opowiada. Zapewnia, że korzyści z tego rozwiązania ma zarówno on, jak i współpracujący rolnicy. - My dalej możemy uprawiać warzywa, bo gdyby nie wymieniali się ziemią, to po pewnym czasie nie poradzilibyśmy sobie z chorobami i wtedy wzrastałyby koszty produkcji. Z kolei ci, którzy sieją zboża, to zbierają o wiele wyższe plony. Sami o tym mówią i ja też to widzę, bo ziemię po warzywach mają wapnowaną i nawożoną. Nie muszą w ogóle siać nawozów. Ja też płacę rolnikom za słomę, bo każę rozdrabniać. I też nie podorują tego pola - tłumaczy ogrodnik. W przyszłości chce też współpracować z ogrodnikami, którzy mają szklarnie. Od nich zamierza nabyć wodę, która jest produktem ubocznym bogatym w nawóz.
Maszyny skracają czas pracy
Bracia Wanga przez cały czas inwestują. Sprzęt kupowali i nadal nabywają za środki unijne. Udało się im pozyskać ponad milion złotych. - Co było możliwe, to tego nie przegapiłem. Wykorzystałem pieniądze z SAPARD-u, SPO i PROW-u. Wszystkie pieniądze włożyliśmy w maszyny, bo budynki ojciec wystawił. A technika idzie tak do przodu, że tę mechanizację udało się wdrożyć dzięki tym środkom unijnym. Kupiliśmy kombajn do marchwi, siewnik punktowy do warzyw, sadzarki, ciągniki, kombajn do ziemniaków i opryskiwacz. Utwardziliśmy też cały plac manewrowy - wymienia Krzysztof Wanga. Teraz realizują kolejną dużą inwestycję za środki unijne. - Postawiliśmy drugą przechowalnię i pakownię. Teraz obiekt wyposażamy w maszyny. Żeby ułatwić sobie pracę, bo nie idzie zdążyć, towaru jest dużo i trzeba go przerobić - opowiada. Podkreśla, że maszyny bardzo ułatwiają pracę. - Kiedyś zebranie marchwi z hektara ziemi to trwało tydzień, dwa i potrzeba było 20 osób. Teraz jadę sam i marchew z hektara zbieram w ciągu jednego dnia - mówi.
Rolnicy chcą nabywać maszyny także przy kolejnym rozdaniu środków unijnych. - Chcąc ze wszystkim zdążyć, to trzeba inwestować. (…) W przyszłości chcielibyśmy kupić nowoczesny optyczny sortownik do marchwi. Każdą sztukę oglądają kamery, jak jest jakaś plamka, to marchew jest wyrzucana. Nawet, jak by się razem wsypało marchew z pietruszką, to oddzieli te warzywa - mówi. Teraz czeka na maszynę do pakowania w kubki. - Na to mamy pieniądze jeszcze z Unii, które wzięliśmy na grupę - mówi ogrodnik. Dzięki temu usprawnione będzie przygotowanie poszczególnych zamówień. - Niestety, z sieciami handlowymi nie idzie wcześniej ustalić, jakie będzie zmówienie. Towar przygotowuje się z dnia na dzień, np. dzisiaj zamówienia przyjmujemy do godz. 13.00, a w markecie musi być jutro o godz. 6.00, a odległości mamy różne, bo warzywa wozimy do 300 km - mówi. Dodaje, że kiedy zaplanowane są promocje, to dziennie trzeba przygotować nawet 100 ton warzyw. Warzywa rolników z Nędzerzewa można kupić w jednej z sieci handlowych. - W latach 80-tych-90-tych towar wysyłaliśmy na Wschód. Ale kiedy na polski rynek weszły sieci handlowe, to z nimi podpisaliśmy umowy i warzywa dostarczamy do sieci. Są pewnymi płatnikami. To jest bezpieczniejsze rozwiązanie, bo eksport uzależniony jest od nastrojów politycznych - twierdzi Krzysztof Wanga.
Mają europejską jakość warzyw
Gospodarstwo Krzysztofa i Jarosława Wangów jest również w sieci demonstracyjnej Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu. Do tej grupy należą te plantacje, które wyróżniają się wysokim poziomem produkcji. - My nigdy nie byliśmy gospodarstwem zamkniętym. Jak było trzeba przyjąć wycieczki z ośrodków doradztwa rolniczego, to przyjmowaliśmy. Jeśli specjaliści chcą pokazać nasze gospodarstwo, to nie ma problemu. U nas praktyki mieli uczniowie szkoły rolniczej w Opatówku. Współpracujemy także z Akademia Rolniczą - mówi Krzysztof Wanga, który z żoną zrobił tam doktorat. Jednak nie zamierzali pozostawać na uczelni. - Nie kusiło nas, żeby wykładać. To nie dla nas - twierdzi. Gospodarstwo posiada też system GLOBAL GAP. - Jest to europejski system jakości. Jest to w pewnym sensie wyprzedzenie zintegrowanej produkcji, bo każdy zabieg musieliśmy opisać i dostosowywać się do unijnych parametrów - wyjaśnia ogrodnik.
Warzywa myte są wodą z wodociągu a analizy wody wykonuje sanepid. - Jest to taka mała ekologia. Chodzi o to, że nasze warzywa są zdrowe. Takie wymogi mają sieci, z którymi współpracujemy. Każdy towar ma certyfikat z nazwą gospodarstwa. A i tak sieci handlowe badają produkty, żeby nas sprawdzać - wyjaśnia.