Z produkcji pasz na warzywa i owoce
Gospodarstwo w miejscowości Rosocha jest jednym z wielu, które, jeśli chce otrzymywać środki unijne, jest zobowiązane do przestrzegania odpowiednich przepisów. A te w PROW 2014 - 2020 jeszcze bardziej się zaostrzyły. Obecnie funkcjonujące wymogi i zobowiązania, zdaniem rolników, ograniczają ich i działają na niekorzyść rozwoju ekologii w Polsce.
Pogarszającą się sytuację potwierdzają dane statystyczne. O ile do 2013 roku liczba producentów ekologicznych sukcesywnie wzrastała, o tyle w 2014 po raz pierwszy od chwili, gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej odnotowano spadek, który wyniósł 6,1%. Zmniejszono tym samym areał zasiewów pod ekologię. Co powoduje taką tendencję?
W strukturze upraw ekologicznych dominują rośliny z przeznaczeniem na paszę, a więc TUZ, mieszanki traw z motylkowymi czy różnego rodzaju rośliny pastewne. To nie do końca podobało się ministerstwu, które uznało, iż należy zmobilizować rolników ekologicznych, by przestawili się na uprawę roślin konsumpcyjnych. - W programie rolnictwo ekologiczne zaczęto wdrażać różne modyfikacje, w tym obowiązek utrzymania 0,3 DJP zwierząt na hektar TUZ i upraw roślin paszowych. To spowodowało, że część rolników po prostu zrezygnowała. Zmiany w systemie wsparcia finansowania pod koniec starego PROW i w nowym doprowadziły do takich obwarowań, że spadek zainteresowania ekologiczną uprawą był nieunikniony. Stopniowo będą wypadać te gospodarstwa, które produkowały rośliny paszowe. Natomiast myślę, że nie zaobserwuje się aż tak dużego wzrostu ilości produktów spożywczych skierowanych na rynek z gospodarstw ekologicznych - stwierdza Elżbieta Dryjańska, specjalistka EOŚ z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu.
Rolnicy z produkcji „eko - paszy” nie przestawią się automatycznie na „eko - warzywa” i „eko - owoce” z jednej ważnej przyczyny - ze względu na specyfikę i koszty produkcji. - Trzeba pamiętać, że produkcja warzywnicza czy sadownicza wymaga dużego nakładu pracy ręcznej, co generuje koszty. A poziom dopłat nie jest na tyle wysoki, by zrekompensować poniesione nakłady - wyjaśnia Elżbieta Dryjańska.
Rolnicy są ostrożni
Jakimi przepisami obwarowani są rolnicy ekologiczni w obecnym PROW-ie? Jeśli chcą otrzymywać środki unijne na wsparcie produkcji ekologicznej w gospodarstwie, muszą przystąpić do działania PROW 2014-2020 Rolnictwo ekologiczne, gdzie mogą realizować od jednego do trzech zobowiązań: 1 zobowiązanie - związane z gruntami ornymi (uprawy rolnicze, warzywne, zielarskie, paszowe, jagodowe); 2 zobowiązanie dotyczy - sadów, 3 - trwałych użytków zielonych.
Rolnicy podjęte zobowiązanie muszą realizować przez cały 5 - letni program ekologiczny. Oznacza to, że w tym okresie, jeśli ktoś zdecydował się na uprawę na gruntach ornych, nagle nie może na tym obszarze posadzić sadu czy lasu. - Jeżeli natomiast wchodzi w uprawy sadownicze, nie może po 3 latach wyrudować sadu i zasadzić tam truskawkę, czy posiać zboże, które jest w innym zobowiązaniu - tłumaczy Elżbieta Dryjańska. Jeśli po 2 latach rolnik stwierdzi, że nie opłaca mu się ekologiczna uprawa zbóż, i w to miejsce posadzi sad np: aronię, będzie zmuszony oddać wszystkie otrzymane dotychczas pieniądze z działania rolnictwo ekologiczne na ten obszar, który nie dotrzymał w zobowiązaniu.
- W związku z tym rolnicy stali się bardziej ostrożni. Zdarza się, że rezygnują z pomocy unijnej, bo obostrzenia ich przerastają. Nadal swoje gospodarstwa certyfikują (szczególnie te małe gospodarstwa rolne), produkty sprzedają jako ekologiczne z certyfikatem, ale nie występują o dodatkowe płatności do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - tłumaczy Elżbieta Dryjańska.
W takiej sytuacji znalazła się pani Anna. W swym programie ekologicznym na 5 lat napisała, że będzie na 3 ha uprawiać jeżówkę purpurową, która jest rośliną wieloletnią. - Byliśmy wówczas w fazie negocjacji z odbiorcą. Okazało się jednak, że umowa z nim nie dojdzie do skutku. I nie wiedzieliśmy, co mamy zrobić? W planie uprawa jest. Mamy zasiać 3 ha jeżówki, której nie będzie komu sprzedać? Bo tak jest w papierach napisane? To nie jest linia produkcyjna ustawiona komputerowo, która, jeśli się zaprogramuje, będzie niezmiennie trwać cały czas! To jest fabryka pod chmurką. A poza tym wszystko jeszcze uzależnione od odbiorcy - tłumaczy mieszkanka Rosochy.
Pani Anna postanowiła na tym terenie zasiać całkiem coś innego. - Doradcy rolnośrodowiskowi twierdzą, że trzeba czekać na regulujące te kwestie rozporządzenie, które zmienione wyjdzie prawdopodobnie w marcu tego roku. Jeśli nic się w przepisach nie zmieni to zrezygnujemy z tych szanownych dopłat. I będziemy certyfikować i uprawiać to na co będziemy mieli zbyt, a nie według sztywnego planu - mówi pani Anna.